I tak ta propaganda trwała do czerwca 1941 roku. Jak przybyłem do swojej wsi, to okazało się, że ukraińcy co z nimi razem mieszkali w Hucie Szczerzeckiej, przeszli na stronę rosyjską. Zaczęła się tworzyć Milicja ukraińska, jak i formacje wojskowe. Rosjanie utworzyli Socjalistyczną Republikę Ukrainy, która „weszła” w skład ZSRR. Po tym zaczęły się prześladowania polaków. Wszystko zło zaczęło się po wkroczeniu niemców. Bo według ukraińców niemiec był niby gwarantem uzyskania niepodległej Ukrainy. Ukraińcy, zaczęli realizować swoją politykę osiągnięcia na przyszłym terytorium Ukrainy jednego pod względem narodowym państwa. Mając przychylność Niemiec , wzięli górę i zaczęły się masowe mordy ludności polskiej i niszczenia ich mienia. Zaczęło się to od wschodu , od dawnej granicy polsko-rosyjskiej wiosną 1944 roku. Jak były wojska rosyjskie do 1941 roku to polaków, którzy byli obcymi politycznie komunizmowi, bądź byli potraktowani jako burżuje lub kułacy, bądź też wywodzili się z armii Piłsudzkiego, która dała „w ciry” Rosjanom, byli deportowani na Sybir, bądź do Kazachstanu. Majątek po nich, budynki , zabudowania, czy tez ziemia były przez wojsko chronione, ale kościoły rzymsko-katolickie były równane z ziemią. Ich parafia zginęła w 1944 roku. Ale do tego czasu ledwo wiązała koniec z końcem, żyła jedynie z tego co ludzie dali ,bo ziemię zabrali rosjanie, a ziemi Parafia przed wojną miała dużo. Ksiądz wykonywał swoje obowiązki , ale cały czas pod strachem. Najpierw (jak to było u nich) represje skupiły się na byłych żołnierzach Piłsudzkiego. Oni, jako rezerwa byli wyposażanl w dobre ziemie na kresach, mieli duże renty. Inwalidzi zatrudniani byli na dobrych państwowych posadach. Rosjanie rewanżowali się na tych „piłsudczykach” jak ich nazywali, za Warszawę w 1921 roku, za pogonienie ich hen za Brody. To działo się zimą 1939/1940 roku. Podjeżdżały samochody i zaraz całe ich rodziny ładowano i wywożono na oczekujące na stacjach kolejowych wagony. I tak ślad po nich ginął. U nich we wsi też tak było. Piłsudczycy obsadzeni byli na stanowiskach dozorców lasowych, byli policjantami, itp. We wsi mieszkało trzech legionistów-to byli ochotnicy, którzy wrócili do wsi jako weterani, o nazwiskach: Tokarz ,Stężka i trochę oddalony od wsi nazwiskiem Rachcik. Posiadali oni gospodarstwa i ziemię. Każdemu dali po 40 morgów pola (a jedna morga wschodnia to dzisiejsze 46 arów). To dla nich trzech zrobiono parcelacje „opuszną” . Skąd i od kogo pochodziła ta ziemia tego nie pamiętam ,lecz wydaje mi się, że dokonano parcelacji folwarku . Na wschodzie powstała w tym czasie organizacja zwana Samopomoc Chłopska, prowadziła ona kasę nazwaną Kasą Stefczyka. Tej organizacji bała się burżuazja, księża i żydzi. Bo w swoim programie ta Samopomoc miała parcelacje ziemi majątków pomiędzy chłopstwo, szczególnie bezrolne. Organizacja ta była legalna. Kasa Stefczyka była bardzo prężną kasą, w której lokowały pieniądze głównie majątki, odstawiające wagonami zboże i mięso, często za granicę. Te pieniądze, jak wybuchła wojna w 1939 roku, oczywiście przepadły. A mieli też tam swoje oszczędności i chłopi i inni.
Jak przyszedł czas mordów , to początkowo nie wiadomo było kogo mordują, kogo
Wołający o pomoc kościół w Brzezinach 2008 rok |
wysiedlają i dlaczego. Słyszeliśmy ,że to zaczęło się od rosyjskiej granicy, na przełomie lat 1940 /1941. Wiedzieliśmy to od uciekinierów, którzy do nas docierali. Ludzie ci zostawiali wszystko i uciekali na zachód ,do nas. Kto w tym czasie pilnował porządku, to za bardzo nie było wiadomo. Ci co byli w milicji ukrańskiej służącej ruskim, jak przyszli niemcy, to zaraz przeszli na ich stronę. Przewidując coś złego, zacząłem kopanie w oborze i stodole schronów na schowanie ich dobytku. Schowaliśmy tam pierzyny, różne rzeczy, maszyny do szycia Mamy i inne klamoty. Nie wiadomo bowiem było, kiedy przyjdzie do nich czas mordów i spaleń. Jak już mi się udało uciec przed pożogą, to często tam jeszcze zachodziłem i wynosiłem nasze schowane rzeczy. Front już był niedaleko, Była to wiosna 1944 roku. Niemcy bronili się trzy miesiące w Tarnopolu, zanim ich rosjanie stamtąd wygonili. Czekaliśmy na rosjan i witaliśmy ich jak swoich oswobodzicieli. Jak zdobyli Tarnopol (tam była linią obrony rzeka Ikwa), to odgłos walk zaczął już do nich dochodzić. Jeszcze niemcy dostarczyli gazety, w których utrzymywali, że odkryli oni Katyń i podawali w nich nazwiska tych, co tam zginęli . Doczytałem się tam nazwisk jego dowódców z 1939 roku - mjr .Wąseckiego i kpt. Goseckiego.
Zarządzeniem, niemieckie państwo nakazało w 1942 roku wydanie nowych dowodów
Sufit kościoła. Stan na 2008 rok |
tożsamości. Co kto miał do tej pory - było nieważne, tylko nowe dowody osobiste. Zrobili tak, że na tych dowodach ukraińcy mieli bite czerwoną literę „U”.A polacy nie mieli nic. Ten dokument nazywał się : kenkarta. Ja nie pamiętam od ilu lat życia ludziom te dowody wydawano, czy od 18 lat, czy jak? To spowodowało jaskrawy podział tych dwóch narodowości. A jak doszło do tych mordów? Oni czekali lata na wolna Ukrainę. W roku 1918 czy 1919 zrobili powstanie we Lwowie, podobne do powstania warszawskiego. Potrafili się uzbroić i wybuchło powstanie. W likwidowaniu tego powstania zasłynęła młodzież polska, nazwana później polskimi orlętami. Jak napadli na wieś, to wszystkich mężczyzn mordowano, a jak- bo były liczne takie przypadki – że były małżeństwa mieszane, to takie gospodarstwa oszczędzano, nie palono ich i tych mieszkańców zostawiano przy życiu. W jego wsi było takich ukraińców siedmiu, co mieli żony polskiego pochodzenia, a kobiet ukraińskich powiązanych z polakami było chyba więcej. Ci co zajmowali się tym procederem mieli rozkaz, aby dobrze się obchodzić z takimi małżeństwami ,zaś z polskich rodzin miano oszczędzać kobiety i dzieci, zaś mężczyzn likwidować. W czasie tej akcji zginęło w Hucie Szczerzeckiej zginęło w sumie 45 osób. Ci co napadli naszą wieś byli dobrze poinformowani o zagrodach ukraińskich . Że będzie napad (tak to wszyscy nazywali) na Hutę Szczerzecką , ukraińcy wiedzieli
Wnętrze Kościoła w Brzezinach.Stan na 2008 rok |
wszyscy, był określony dzień i godzina. Było to ustalone nawet na minutę. Na tę porę zbiegli się ukraińcy z okolic i pomagali milicji ukraińskiej dokonać napadu. Znaczeni było opaską na ręce z tryzubem (nosili ją na lewej ręce). Przecież większość była w cywilnej odzieży, tylko ci partyzanci kadrowi mieli mundury i to różne (milicja ,wojsko itp.). Hutę Szczerzecką zaatakowano pierwszego dnia ukraińskiej Wielkanocy, a naszej „przechodniej niedzieli”, czyli tydzień po świętach katolickich. Było to 13 kwietnia 1943 roku. Jako ciekawostkę podam,że jeszcze na polach leżał śnieg. Ci co napadli, to większość była ze sąsiedniej ukraińskiej wsi Polana, ale była też kadra tej ich milicji, lub powstańczej armii. A swoi dochodzili do nich też z innych sąsiednich wsi , a może i z własnej, kto to wie?. Starali się unikać pokazania twarzy, a jeśli już ich rozpoznano, to świadków likwidowano. Ci co byli już kadrą (Ukraińska Armia Powstańcza-ale byli oni zróżnicowani, mieli różne mundury) mieli uzbrojenie, a przecież do tego napadu i natychmiastowego spalenia jednocześnie całej wsi i zabudowań folwarcznych trzeba było ludzi (jak się później okazało, były trzy grupy napadających na ich wieś). Gospodarstwa należące do ukraińców broniono przez spaleniem, aby się czasami nie zajęły od sąsiednich palonych zabudowań polskich. Jak budynki były kryte strzechą to zaraz poszły z dymem, ale były tez domy murowane, no i duży folwark, a je podpalić to nie było tak prosto. Zaczęło na wieczór. Ludzie spodziewali się lada dzień uderzenia ukraińskiego. Byliśmy wszyscy bardzo czujni, pełniliśmy w rodzinie swojego rodzaju dyżury. Atakowano zazwyczaj rychło rano, albo na wieczór, aby zostać ludzi w domach. Słońce miało się ku zachodowi, na polach bielał jeszcze śnieg. Ludzie nic już nie robili, tylko czuwali. No i naraz pojawili się strzały i już się zaczęło . Ja na chwilę przed tym rozebrałem się i położyłem się na słomie, która była na łóżku, bo już pierzyny były zakopane w ziemi. Mówię do „czeladzi” (reszta z domu) idźcie do płota obserwujcie, a ja się położę. Tak się stało, że jak się położyłem i zaczęło się mi mieć na sen, to naraz Mama zaczęła lecieć, że ukraińcy są już w zabudowaniach z końca wsi przy lesie. Oni wypadali z lasu, który był nieopodal tych zabudowań. Zerwałem się z łóżka i bez butów (tylko w koszulinie i kalesonach), złapałem tylko jesionkę , wypadłem z chaty. A psy zaczęły okrutnie szczekać. Ludzie wcześniej wciąż nasłuchiwali, patrzeli, bo jeździły furmanki, chyba z amunicją. Widzę, że ukraińcy lecą do sąsiada, który był tuż obok- do Kołodzieja a stamtąd już leci trzech uciekających z tej rodziny, ja dołączyłem jako czwarty . Jak obstawili całą wieś to dali wolna drogę do ucieczki na Bryńce Zagórne. Ale kto o tym wiedział? Uciekaliśmy w odwrotną stronę. Ukraińcy obsadzili dookoła wieś ludźmi z
Dawny cmentarz parafiany.W przedniej części groby współczesne. |
bronią ,a reszta wpadła do środka wsi, palić i mordować. Jak uciekaliśmy to dolecieliśmy już do gromadzkiego pastwiska i dalej do przodu. Teren był odsłonięty, a słońce jeszcze trochę oświetlało ziemię. Reszta rodziny rozpierzchła się na wszystkie strony. Jak dolecieliśmy w miejsce jak pastwisko graniczyło z polem skarbowym (czyli folwarczym), to zaważyłem leżącego na ziemi banderowca z karabinem (karabin miał chyba gotowy do strzału) . Przycisnął się do ziemi, czy on się nas przestraszył czy jak, tak, że jak przebiegaliśmy obok niego, to tych trzech go nie zauważyło, tylko ja. Krzyknąłem -gdzie lecisz i wówczas oni go też zauważyli. Zawrócili i polecieli w poprzek do góry, na której rosły kępy krzewów. Wówczas ten ukrainiec powstał i oddał strzał. Poczułem gwałtowne uderzenie pod pachą i przewróciłem się. Ale zaraz zerwałem się i uciekałem dalej, bo bałem się, że jak mnie rannego dopadną, to umrę w strasznych męczarniach. Ja chyba dlatego dostałem, bo byłem lepiej widoczny od tych Kołodziejów, bo miałem przecież na sobie tylko białą bieliznę. I dlatego chyba do mnie strzelił. Dopadliśmy do zarośli, a raczej ja dobiegłem, bo Kołodzieje polecieli inną drogą. Jeszcze leżał śnieg, a ja byłem przecież boso. Popatrzyłem się na swoje nogi i zastanawiałem się gdzie dostałem kulę, bo nie ma nigdzie krwi, a szarpnięcie było okrutne. Patrzę się, a krwi nigdzie nie ma, wówczas rozłożyłem jesionkę i myślałem się nią przykryć, bo cały czas miałem ją pod pachą. A tam we wsi ukraińcy wszystko palili nie zważali że inwentarz polaków jest w oborach i chlewach . Palili wszystko co polskie ,nic nie zabierali. Straszny kwik i ryk dobiegał zewsząd. Jak tę jesionkę rozwinąłem, to na nogę coś mi spadło, a to była kula karabinowa, zaś jesionka była tak porwana, jakby ją pocięły szczury. Ona chyba uratowała mi życie… Jeszcze jak było ciemnawo, udałem się okrężną drogą do chaty rodziców żony. Sądziłem ,że może Ona tam jest . A żona z córką na ręce (Helenka miała wówczas dwa latka), udała się w ten feralny wieczór do Maryśki Szlachetki- koleżanki ot na pogaduszki. Ja idę do Maryśki -powiedziała. I jak wyszła z chaty, to Ją ten mord zastał koło chałupy sąsiadki .Padły dookoła strzały karabinowe i zaraz pojawił się ogień. Jakby miało być tyle zabitych, ile strzałów, to by się nikt nie uratował, zaś broni maszynowej nie było słychać. Widocznie mieli dość amunicji, aby strzelać na postrach. Było to w okresie wycofywania się Niemców na zachód, rosjanie już podeszli pod Stanisławów. Ukraińcy chcieli wyrugować polaków z tych terenów, aby świat uznał, że ziemie te są zamieszkane wyłącznie przez ludność ukraińską. Uważali, że to jest powstanie narodowe, mające na celu doprowadzenie do utworzenia państwa ukraińskiego. Od dawna mówili polakom , aby uciekali za San, bo tutaj spotka ich nieszczęście. A od granicy wschodniej (od strony rosyjskiej), gdzie te mordy zaczęły się najwcześniej, polacy uciekali do nas i u nas się osiedlali. A później za rosjan było to tolerowane przez dłuższy czas, zrobili nawet dla ukraińców amnestię, aby wchodzili z lasów, a dla polaków nie było innych drogi, jak tylko wywózki na zachód. Ładowali całe wsie do bydlęcych wagonów kolejowych i heja.
Jak leciałem dookoła palonej swojej wioski, to miałem nadzieję ,że żona jest w domu
Nagrobek Jana Cimera,jako jeden z nielicznych na brze??ańskim cmentarzu |
swoich rodziców (Stankiewiczów)- w Hucie Suchodolskiej. I nie czekałem dnia, tylko udałem się tam po ciemku. Doszedłem do Bryńc Zagórnych i wszedłem do chaty znajomego ukraińca. Oni - ukraińcy wszyscy wiedzieli co się na Hucie u nich dzieje, a Petrus (tak się nazywał ten znajomy ukrainiec) miał dorosłe już dzieci, które też niewątpliwie sprzyjały partyzantce. Jak wszedłem do jego chaty, to mówi, że on mnie nie poznał. Zobaczył, że ja boso i nie ubrany , zapytał- „gdzie Ty idziesz..” . Ja na to - no idę do Huty może tam jest moja Marynka. Na to On - ja ci dam jakiejś odzienie . Dał jakiejś buty, gołe nogi wepchnąłem do tych butów i udałem się w dalszą drogę. Jak się dostałem do tego domu rodziców Żony w Hucie Suchodolskiej, to zapytałem , czy jest Marynka . Mówią że nie ma. A wszyscy wiedzą co tam się stało w naszej wsi. Mówią, że też się boją, bo w sąsiedniej chacie obok mieszka ukrainiec nazwiskiem Kościuk. Bo on był wżeniony w tę rodzinę i tam był cały dom ukraiński. A moja żona, jak dolatywała do lasu uciekając też zauważyła , że stoją na obrzeżach wsi ukraińcy, tworząc jakby pierścień wokół wsi. Natknęła się na ukraińskiego milicjanta. No, ale nie miała wyjścia i szła z córką na rękach, w jego stronę. Przestraszyła się i stanęła. A ten ukraiński milicjant wyszedł do niej i pyta „kiej ty idziesz” .Żona na to , że do domu. On na to; wiertajsie. W ogień idiesz - mówi. Czyli mieli przykazane, żeby zostawiać kobiety i dzieci przy życiu. Nieraz w to wątpię, gdyż w innych wsiach mordowano wszystkich. Już sam nie wiem jak to było, czy w ich wsi to był przypadek, że nie mordowali kobiet i dzieci? Wracając do tego, jak był u rodziców Żony w Hucie Suchodolskiej - to staliśmy na podwórzu, gdyż bali
Grób Barbary Tarnowskiej.Cmentarz w Brzezinach.2008 |
się mnie wziąć do chałupy. W tym czasie nikt tam we wsi nie spał, chodzili patrzyli i nasłuchiwali ,co się na ich Hucie dzieje. Z tego ukraińskiego domu doszła do mnie ukrainka z dzieckiem na ręku– zawidka (panna z dzieckiem) Usłyszała gwar na podwórku u Stankiewiczów , więc wyszła do nich. Stanęła przy mnie, a ja się spojrzałem na nią i ona na mnie i ( a miała na imię Julia po ukraińsku :”lunka”). Mówi do mnie, po namyśle: „Jędruch, ja bym wzięła Ciebie do siebie do chałupy,ale się boję Jozefa”. Mieszkała z Matką , brat poszedł do bandy, zaś w drugiej części chaty mieszkała wydana za ukraińca Jej siostra. „Ja się boję, bo wokół chodzi Jozef” - powiedziała (a to był mąż tej siostry). Oni ze sobą źle żyli. Powiedziała dalej ,że może by mnie zaprowadziła do młyna (ten młyn wodny był za wsią i był widocznie z powodu starości nieczynny) i tam może byś się skrył. Ponieważ nie wiedziałem gdzie się podziać, zgodziłem się i tam mnie zaprowadziła. To było jeszcze tej samej nocy, a na hucie cały czas padały strzały, aż dopiero na gwizdek ( to moja Babcia słyszała ,bo się schowała, jak się to zaczęło w tyczkach – była ustawiona taka kupa tyczek od fasoli ,na terenie naszego obejścia. Przedtem zdążyła spuścić krowę z postronka i tym sposobem ona się uchowała).To na gwizdek dobiegający od tego sąsiada Szlachetki, dokąd miała zajść żona tuż przed napadem, siepacze zakończyli swoją robotę we wsi i zgromadzili się w tym obejściu. A babcia cały czas to obserwowała, jak biegli na tę zbiórkę, po czym wyszli „zagumienką” w stronę lasu. Jak zaczęli opuszczać gospodarstwo Szlachetki, to widziała wszystkich. Zaskoczona była jakie narzędzia mieli ze sobą - piły, siekiery i noże rzeźnickie. Szli w kierunku obejścia Kołodzieja ,które leżało na skraju wsi. Tam wyszli na drogę i udali się w kierunku ukraińskiej wsi Polana .Tam mieli podobno wszystko przygotowane na święta Wielkanocy prawosławnej. Ciekawe, jak było możliwe zakrwawionymi rękami spożywać święty pokarm. No, widocznie ,że było można. Ale jednego z nich zainteresowało, czy ktoś tam w tych tyczkach nie jest. Zauważył Babcię i zagadał do Niej: „a co Ty tu robisz babciu?” (po polsku).No i jak inni przechodzący to usłyszeli, to zawrócili .”Co Wy Babciu tu robicie nie bójcie się nas, my też polacy”- zagadał ten co ją zauważył. I zostawili ją w spokoju. A Żona jak uciekała, od tego milicjanta ukraińskiego, co ją zawrócił ,to skierowała się ku kupie gnoju. Na pola był już wywieziony gnój, gdyż gospodarze starali się wywieźć gnój saniami, jak był śnieg i mróz. Tak było o wiele lżej, aniżeli potem wozami, jak było na wiosnę na polach mokro. Żona wydrapała sobie w tym gnoju jamę (bo gnój parował i nie był zmarznięty) i w tym dole, a raczej jamie przesiedziała z córką na ręku
A czy ktoś pamięta śp.Stanisława Kołodzieja? Brzezina.2008 |
do rana. Rano las wokół wsi był czysty, nikogo na obstawie nie było. Wówczas dopiero żona poszła do swojego rodzinnego domu. Ja w tym czasie ukrywałem się w młynie. Woda strumykiem idzie cały czas, a młyn oczywiście stoi. Wlazłem do środka i na takich potokach (przy kole młyńskim-to jest takie dojście do tego koła) przesiedziałem na nich do rana. Ja nie pamiętam czyją własnością był ten młyn. Jeszcze nie tak dawno był czynny, obsługiwany przez fachowca-młynarza. Nieraz z żoną , jak brakło w chacie mąki, to ładowaliśmy (ja i żona) na plecy po worku zboża, (żyto i pszenica) i po zmieleniu targaliśmy z powrotem mąkę, a i otręby jeszcze były. Rano puściłem się z powrotem do wsi. Jak doszedłem to Żona już była w domu rodzinnym. Bo do naszego domu już nie było do czego wracać. Żona z córką została przy swoich rodzicach , a że dla mnie tam nie było miejsca, poszedłem zobaczyć co się dzieje w Bryńcach Cerkiewnych - tam była moja ciotka (siostra Mamy Maria), wydana za mąż za Obrockiego. To była ukraińska wieś. U Ciotki to samo, w chacie Ona z mężem i dwojgiem dzieci (chłopczyk i córka), a w drugiej części ożeniony z siostrą wuja ukrainiec . I Ciotka też mnie nie przyjęła, gdyż bała tego ukraińca. Pytam Ją więc, czy chodzą pociągi . Mówi, że tak. Mówię ,że innego wyjścia nie ma, tylko pojadę pod Lwów. Może mnie ktoś przyjmie, tam gdzie jeszcze tych mordów nie znano,
Widok na resztki cmentarza i Kościoła.2008 rok |
może tam się ukryję. Wujostwo mówi, aby iść torami na dworzec a nie przez wieś, gdyż tam aż kipi i mogą mnie pojmać. „Lepiej idź torami na stacje”-powiedzieli. Poszedłem w kierunku Wybranówki , a było to tak do tej stacji stamtąd około 1,5 km. Była to ich najbliższa stacja kolejowa, tu zawsze wsiadali do pociągu do Lwowa. Szedłem taką ścieżką przy torze ku budynkom stacyjnym. Uszedłem kawałek i widzę, że od stacji lecą dwaj żołnierze mongolscy. Tu trzeba wspomnieć, że mongolskie oddziały służyły przy armii niemieckiej. Oni wykonywali przede wszystkim służbę wartowniczą, pilnowali mostów, torów, dróg , magazynów itp. Przy pilnowaniu torów kolejowych, mieli wyznaczone odcinki, którymi
Brzezina.Odnowiona „Bo??a Męka”. 2008 rok |
co jakiś czas chodził patrol. I na taki patrol idący z Wybranówki w kierunku Stanisławowa - ja się natknąłem A do stacji był równy szlak. Zobaczyłem ich dwoje, z karabinami. Nie uciekałem, gdyż z uwagi na otwarty i równy teren, mogli mnie łatwo ustrzelić. Moment i dolecieli do mnie. Oni do mnie hał, hał , a ja nic ich nie rozumiem. Mieli granatowe mundury , podobne do noszonych przez ukraińską milicję. Niskiego wzrostu, duża głowa, skośne oczy. Jak mnie zatrzymali to nie wiedziałem co powiedzieć. Zawrócili i przyprowadzili mnie do budynku stacji Wybranówka. Jeden szedł przodem, drugi z tyłu. A na stacji poczekalnia. Tam leżał na słomie rozścielonej na posadzce ich komendant, w jakimś stopniu oficerskim-miał duże gwiazdy na pagonach, lecz co one oznaczały nie wiedziałem. I mnie do niego, do środka. Podniósł głowę , a ci co mnie pojmali, po swojemu opowiedzieli jak i gdzie go złapali. Zażądał ode mnie dokumentów, a ja nie miałem przy sobie nic, bo dokumenty były zakopane w naszym spalonym obejściu. Zresztą tak sobie obmyśliłem, żeby nie mieć przy sobie żadnych dokumentów, bo jak co, to będę udawał ukraińca, gdyż
Miejsce gdzie była Huta Szczerzecka.Wokół las.Jedynie staw pozostał.2008 rok |
dobrze posługiwałem się tym językiem. Ale ukraińcy podobno byli cwani j jak kogoś pojmali bez dokumentów a twierdził, że jest narodowości ukraińskiej, to kazali mówić ich pacierz. A ja i chyba inni, tego ich pacierza nie umieli. I wpadka była gotowa. No i jak ten oficer zażądał dokumentów, a ja nie ich nie miałem, to ten komendant zwrócił się do tych dwóch co mnie pojmali i wydał rozkaz, jak zrozumiałem, aby mnie rozstrzelać. Bo pojąłem tylko niemieckie chyba słowo schlisen. I prowadzą mnie zaraz na zabicie. A jak prowadzono mnie, to na stacji ludzie czekali na pociąg. Był tam też niemiec nazwiskiem Dejczman , który mieszkał w niemieckiej koloni o nazwie Repec. Była to najbliższa niemiecka kolonia naszej wsi Huta
Wjazd do Polany od strony nieistniejącej Huty.2008 rok |
Szczerzecka. A my się dobrze z nim znaliśmy ,a jeszcze bardziej z jego córką Józefą, gdyż była w moim wieku. On się na mnie spojrzał, jak mnie prowadzili, zaś córka zaraz do mnie: gdzie cię prowadzą. Tato -mówi-oni go zabiją. Ten Dojczman ,zwrócił się po niemiecku do tych żołnierzy mongołów, oni zatrzymali się i zaczęli gadać między sobą, a on do nich ostro, że mnie dobrze zna i może za mnie poręczyć. Wówczas zastanowili się i zatrzymali , zaś Repec poszedł do tego komendanta i tam z nim też ostro rozmawiał. A tu tuż, tuż ma być pociąg. W końcu zostawili mnie w spokoju. Wsiadłem do pociągu z panem Repecem i jego córką Heleną i dojechałem do wsi Dawidów, gdzie wysiadłem. Tam istniał oddział „Istriebitelnyj Batalion”. Był to batalion stworzony i będący pod kontrolą NKWD, którego celem działania była samoobrona ludności polskiej. I do niego przystałem. Oni nie wiedzieli kim ja jestem (nie miałem przecież żadnych dokumentów), aż dopiero jak się lepiej poznaliśmy i upewniwszy się kim ja jestem, znaleźli dla mnie kwaterę. Zresztą Polacy, podobnie jak i ja nie mieliśmy innego wyjścia. Spełnialiśmy funkcje milicji i legalnej polskiej samoobrony. Zresztą nie było wyboru. Albo powołanie do wojska, albo do „Istriebitielnego Batalionu”,a przez to jakąś formę obrony własnego i rodziny życia. Którejś nocy z komendantem oddziału poszliśmy do mojej wsi. Tam odkopałem swoje rzeczy i zabrałem ze sobą. Szliśmy na nogach. A była to odległość około 30 km. Zabrałem też ze sobą żonę. A z domu ocaleli wszyscy. Mama skryła się w innym miejscu.
Brzeżany przeżyły swoje piekło w dniu 22 maja w poniedziałek.
Podaję według ks Franciszka Wołyniaka, zmarłego we Wrocławiu w 1981 roku, byłego proboszcza wsi Wierzbno, który w 1951 roku otrzymał wykaz zamordowanych w tej wsi , że napadu dokonano wczesnym rankiem. Pierwszą ofiarą okrążających wieś oprawców był chłopiec pędzący konie na pastwisko, który zginął od noży bojówek OUN-UPA. Łącznie zginęło 136 mieszkańców wsi.
Oto nazwiska zamordowanych:
Melnerzy – Antoni , Paulina , Jan , Zofia , Joanna
Pańska Michalina, Kusikiewicz Franciszek , Lachowicz Maria , Lejcht Karolina ,
Pudełko Michał , Metlowie Walenty i Władysław , Smyterki Mikołaj i Maria , Melnerzy Franciszek i Józef , Jabłońscy Jan, Ewa , Regina , Szlachetka Maria i Adela , Jabłonscy Katarzyna , Krystyna i Zbigniew , Bałuki Katarzyna i Antoni , Lejchty Franciszek , Agata , Zofia , Józef i Marian , Jabłońscy Franciszek i Rozalia , Nakonieczni Józef, Rozalia i Antoni , Szumańscy Rozalia , Katarzyna i Stanisław,Jarosławscy Rozalia , Maria , Zofia i Rozalia , Pudełko Adolf , Kuc Michał , Medoniowie Stanisław i Rozalia , Nakonieczni Franciszek , Michał , Maria, Józef , Janina , Antoni i Antoni, rodzina Kościów Helena , Stefania , Olek i Edward, Jabłońscy Daniel , Anna , Maria i Maria , Czajowscy Maria , Zofia i Józef,
Radańska Anna , Sydołowie Józefa , Władysław , Rozalia , Jan , Józef i Regina,
Jabłońscy Paulina , Bronisława i Maria , Pańscy Zofia i Stanisława , Rawscy Maria Aniela i Klemens, Pudełkowie Jan , Antonina , Bronisława i Bronisław , Dejczman Maria , Rawscy Mikołaj i Bronisław , Pudełkowie Katarzyna i Stefania , Łukaszewscy Maria , Zofia-Stefania ,Bronisława i Maria, Gryglewiczowie Rozalia , Stanisław i Zofia , Żywiccy Rozalia , Franciszek i Tadeusz , Płukar Zofia i Józefa , Jabłoński Stanisław , Kucińscy Maria , Stanisław , Sławka i Zofia , Michałowscy Michał , Maria , Franciszek i Władysław , Lejchty Józef i Jan , Pudelscy Maria , Zofia , Maria , Stanisław i Ignacy, Bezak Maria , Petrus Maria , Krajewscy Maria , Marian i Maria , Łukaszewska Stefania z dwójka dzieci , Motyl Mchalina wraz z dwójką dzieci , Przyszlak Anna i Maria , Tarnowski Jan , Mielnik Bazyli i Rozalia. Spośród zabitych nie rozpoznano trzech zabitych.
Muszę w tym miejscu przytoczyć wycinek ze wspomnień ks Franciszka Wołyniaka, który w tamtych czasach pełnił swoją posługę w kilku parafiach diecezji lwowskiej,a tyczącego mordu w Brzeżanach:
„Zostało zamordowanych 145 osób. Taki był dramat tego straszliwego żniwa, jakiego o świcie dokonały bandy ukraińskich rezunów owego pięknego majowego poranka. Sprawcami tego okropnego dzieła, to nie byli jacyś ateiści , bezbożnicy nie znający Bożych Przykazań, anarchiści czy komuniści. Ale byli to ludzie ochrzczeni , znający dekalog od dziecka. Ale niestety równocześnie też to w prostej linii potomkowie XVII-wiecznej czerni, rezunów, którzy wieszali obok siebie polskiego szlachcica, Żyda i psa. Których duchowym przywódcą był wtedy oteć świętobliwy excelencja hr. Roman Andrij Szeptyćkyj. W ich żyłach dotychczas płynie dużo krwi z okrutnych obyczajów tatarskich, których nabyli jak wiemy z historii ich pradziadowie przez całe wieki płacąc chanom tatarskim haracz. Byli oni również ich lennikami, dawali jasyr nawet ze swego narodu i z nimi chodzili na łupieskie wyprawy na sąsiadujące państwa. Tam też nauczyli się palić, niszczyć i mordować. Ta straszliwa lekcja pozostała w duszy i psychice części tego narodu. Tych skłonności barbarzyńskich nie zmyła u nich ani woda chrztu świętego ani czasy minionych lat, ani humanizm, ani żadna kultura, która w tym czasie najbardziej prymitywne i dzikie narody wyprowadziła na wysoki piedestał cywilizacyjny. Na dnie duszy znacznej części ukraińskiego narodu drzemie po dziś dzień, jak przed wiekami instynkt niszczenia, palenia i mordowania nawet najbliższych członków swojego i bratniego narodu, czego doświadczyliśmy w latach 1939-1946. Na takie zbrodnie mogli się zdobyć tylko Ukraińcy, którzy jak gdyby na ironię mienią się narodem chrześcijańskim, żegnają się trzykrotnie i wybijają przed obrazami, setki pokłonów z których diabeł się śmieje…”
I jeszcze pragnę przytoczyć wiersz napisany przez prostą i wiejską kobietę z Bryńc Zagórnych opisującą dantejskie sceny mordów , które za łaską Boga przeżyła i ocalała.
Był to straszny dzień – poniedziałek
Posłuchajcie ludzie o smutnej nowinie
Co się stało w naszej Brzezinie.
Było to porankiem o 5-tej godzinie
Dookoła świeci jasne słońce
Do wioski wpadają banderowce.
Jedzie mały chłopak i koniki pędzi,
Banderowcy go złapali i rżną nożami wszędzie.
Dobiegają dalej do chałupy pierwszej,
Uciekał mąż z żoną, mąż został zabity,
Żona zastrzelona.
Sąsiedzkie dziewczę wypędzało krowy
I wraz z sąsiadką zostało spalone.
Dobiegają do drugiej chałupy mordercy
Dwóch sąsiadów, jedenaście osób
Spędzają do kupy.
Tam znowu jedna osoba została zastrzelona,
a druga dzięki Bogu ocalona, podnosi się
i patrzy, że jest cała, ucieka w pole.
Trzecia sąsiadka, gdy morderców zobaczyła,
Na podwórze wybiegła i ukryć się chciała,
Dzieci jej pobili, nie zdążyła i razem z nimi
swe życie zakończyła.
Czwarta sąsiadka na podwórze wybiegła, ukryć się chciała,
ale śmiercionośną kulą zabita została.
Piąta, niewidoma, prosi: Panie daruj mi życie,
ja mam dzieci małe, lecz to nie pomogło
zabita została.
Szósta sąsiadka, sześcioro małych dzieci do schronu schowała
Lecz nie zdążyła sama, zabita, do ognia wrzucona została
Siódma sąsiadka napadu się nie boi,
bo zięć Ukrainiec,to na pewno ją uchroni.
I tak się stało. Z córką ocalała.
Ósma sąsiadka poszła do sąsiadki Ukrainki,
i pyta, co to za pogrom tak wielki,
Ukrainka się na nią oburzyła i ją
ze swej zagrody z dziatwą przepędziła.
Powróciła matka z dziećmi na swe podwórze
i tam do ognia została razem z dziećmi wrzucona.
Dziewiąta sąsiadka gdy to zobaczyła
to swego syna do schronu schowała
ale sama nie zdążyła, zamordowana została.
Ta dziesiąta sąsiadka z dziećmi,
W pole uciekła, ale wraz z nimi zabita została.
W jedenastej chałupie wymordowali wszystkich
I razem z domem ich spalili.
W dwunastym domu, wszystkie dzieci,
wyrąbali siekierami ich matkę ocalił
miłosierny Bóg, w kuchni za drzwiami.
Trzynasta sąsiadka pobiegła z dziećmi
do Ukrainki i prosi ukryj mnie, bo mam małe dzieci
ta odmówiła jej ratunku,
zabrali ją i zamordowali z dziećmi,
ręce do progu przybili gwoździami,
piłą przecięli ich ciała i dom podpalili.
W czternastym domu spędzili całą dużą rodzinę
języki wycinali, wnętrzności wypuszczali
i jak chcieli tylko, to mordowali.
Ocalała tylko jedna dziewczyna
uratowała ją duża skrzynia
w której przed mordercami się ukryła
i tak swe życie zbawiła.
O Boże! Ty nasz dobry Boże!
W naszej wiosce było 50 zagród
I kościółek z obrazem Matki Bożej.
Dziś już nie ma niczego.Wszystko spalone
giniemy śmiercią Twą Jezu, krzyżową
my Polacy zawsze wierni Tobie.
Dziś uciekamy!
Zostawiamy rodzinne domy
Innego wyjścia już nie mamy.
Bryńce Zagórne maj 1944 r.
Jak wiem, nasza wieś Huta Szczerzecka zginęła z powierzchni ziemi. Nie chce się wierzyć, aby w miejscu takiej dużej wsi, ze szkołą, z majątkiem rosły teraz duże drzewa i w żaden sposób nie można poznać nawet miejsca, gdzie ongiś żyliśmy i pracowaliśmy. Jedynie staw i jedno zabudowanie z majątku wskazują na jej ślad. Oznaką rozpaczy po minionych tragediach są Boże Męki, stawiane kamienne krzyże, wołające z rozpaczy.
Także wieś parafialna Brzezany jest wsią zanikającą, z naszym ongiś pięknym kościołem parafialnym i cmentarzem gdzie chowaliśmy naszych przodków. Po nich nawet śladu nie ma…
A czas biegnie nieubłaganie